User Generated Content znamy od 2005 roku, czyli nieco krócej niż samo SEO, ale na tyle długo i dobrze, że podobnie jak o zaletach i korzyściach z ingerencji w organiczne wyniki wyszukiwania, tak i o fajności treści generowanych przez użytkownika, nie trzeba chyba dziś nikogo przekonywać. Oczywiście tej wartościowej treści ;) A skoro już jesteśmy przy temacie UGC, to rozkminimy sobie na tym posiedzeniu jeden z najciekawszych odłamów tego dobrodziejstwa, czyli opinie użytkowników. No to lecimy.
Czytelniku! No a nomenklatura?
No właśnie, zawsze zakładam w moich wypocinach że wszyscy wszystko wiedzą i czytelnik świadomy, wyedukowany zna odpowiednie nazewnictwo i ogólnie zorientowany jest w temacie. No a jeśli nie? Wtedy wypadałoby zacząć od wyjaśnienia sobie w ogóle o czym mowa, czyli przybliżyć pojęcia tak ochoczo wymieniane w tej rozprawce.
User-generated content (UGC) (znany też jako consumer-generated media – CGM tudzież user-created content – UCC) – to nic innego, jak wszelkie treści wytwarzane i publikowane przez końcowych użytkowników danego medium, które nie powstały przez zawodowych pisarzy, autorów, dziennikarzy i twórców. Słowem: wszystko to, co nieudolnie opublikujemy w sieci jako cywil :)
UGC dotyczy różnych typów treści i można go podzielić na te najbardziej podstawowe: video, wpisy blogowe podcasty, wpisy wiki, komentarze i opinie.
Aby taki kontent określić mianem UGC, muszą one zostać opublikowane, muszą mieć jakikolwiek twórczy wkład oraz nie może on powstać w ramach pracy zawodowej (spece od marketingu szeptanego słyszeli? ;)
No, to czas odsiać ziarno od plew i skupić się na obiecanych clickbaitowym tytułem opiniach!
Wiemy że są dla nas dobre, wiemy że są świetnym determinantem zakupowym dla mas i wiemy że z punktu widzenia budowania marki i zaufania do brandu są niezmiernie pomocne. Ba, wiemy też (albo się domyślamy) że robią nam dobrze w SEO. Zatem skąd je brać, jak łowić, gdzie przycisnąć (a gdzie odpuścić) i co nam da największego powera z dostępnych na rynku źródeł?
Opinie w internecie i recenzje – me like.
Dla tych, którzy zajmują się marketingiem małych i średnich przedsiębiorstw, a przede wszystkim lokalnym SEO, wybór platformy do zdobywania opinii o firmie może być nie lada wyzwaniem, wszak wiemy że opinie możemy pozostawić dziś w niezliczonej ilości serwisów, portali, mediów społecznościowych i każdego niemalże tworu, który nie jest instytucją non-profit ;) Nawet na naszym słitaśnym blogasie! (choć tenże jest wciąż instytucją non-profit hehe).
Wszyscy wiemy, że recenzje pomagają w działaniach SEO, bo niby dlaczego miałyby nie pomagać, skoro promuje to samo Big G?
Klienci uwielbiają sprawdzać opinie przed wyborem nowej firmy/usługi/produktu po raz pierwszy. Nacierają się tym niemalże, wierząc że każda z tych opinii jest rzetelna, uczciwa, pozbawiona emocji i nieuczciwej konkurencji. Oczywiści mam tu na myśli wszystkich tych, którzy nie są wypaczeni prozą życia SEO ;)
Na zachód od nas, w jakimś badaniu za wielką wodą (by Formstack), 83% kupujących przyznało, że nie ufa już reklamie (o Mateczko Radomska! Czy to koniec AdWords?!?), za to zdają się na rekomendacje użytkowników online.
Co więcej, 72% konsumentów ufa opiniom online w takim samym stopniu, w jakim ufa osobistym rekomendacjom prawdziwych osób w tzw. Realu (tylko czemu chodzą po opinie aż do Reala to nie wiem).
Problem polega na tym, że w sieci funkcjonuje wiele serwisów stricte z recenzjami, ale większość z nich nie jest skonfigurowana tak, aby w każdym z tych serwisów pokazywać opinię opublikowaną w innym, nazwijmy to konkurencyjnym.
Yelp, Google i (coraz częściej) Facebook to chyba najbardziej znane platformy, które prezentują opinie użytkowników, a to z kolei stwarza specyficzne wyzwanie. Jesteś usługodawcą lub sprzedawcą – spróbuj sobie odpowiedzieć – czy prosisz o opinie na każdej z tych trzech platform? A może segmentujesz użytkowników, których pytasz o opinie, w każdym z trzech serwisów? Czy też całkowicie ignorujesz te trzy platformy?
Odpowiedź nie przychodzi łatwo jak się domyślam. Duże firmy mają zwykle tak rozległą bazę klientów, że ich opinie poprostu pojawiają w Google, Yelp i na Facebooku (a także w innych serwisach) niemal samoistnie i stale. W zasadzie to samograj, a zadanie marketingu to głównie nadzór i gaszenie pożarów, ale jeśli zarządzasz małym biznesem, musisz się nieco bardziej nagimnastykować i sam walczyć o opinie oraz skuteczną obecność w sieci.
Gdzie najlepiej zbierać zatem opinie i recenzje?
Spójrzmy najpierw na analizę każdej z naszych trzech czołowych platform a następnie postaram się pokazać różnice między nimi i informacje, które da Bóg, a pomogą Ci zdecydować, na której platformie skupić swoje działania marketingowe.
1. Opinie w Yelp – czy pomagają w SEO?
Zacznijmy od najtrudniejszej z wymienionych trzech platform (IMHO rzecz jasna), ale chyba też i najmniej popularnej w kraju nad Wisłą. Yelp, nie wiedząc czemu aktywnie zniechęca swoich biznesowych użytkowników do upominania się o opinie… Jak czytamy w tym artykule, Yelp stwierdził:
„Powiedzmy sobie szczerze, większość właścicieli firm prosi o opinie tylko klientów zadowolonych z usług, a nie tych niezadowolonych. Z czasem te samodzielnie wybrane opinie tworzą stronniczość na liście firm – przychylność, którą doświadczeni użytkownicy wyczuwają z daleka.” No z takim podejściem to w mojej opinii serwis sam podważa swoją wiarygodność (sugerując, że znajdują się tam wyselekcjonowane, wyłącznie dobre opinie), a dodatkowo zdaje się, że ich intencją jest limitowanie i ograniczanie tego, … co jest ich głównym celem. Przesz niezadowolonego klienta nie trzeba prosić o opinie :) Z należytą pieczołowitością i satysfakcją sam nam ją wystawi! A jeśli to Polak – to jeszcze i nawrzuca!
Ale serio? Hala Mirowska w Warszawie namawiała zadowolonych klientów (pewnie przez radiowęzeł podczas zakupów), aby komciowali i lajkowali tak syto całkowicie non profit?
Co więcej, jeśli tego kiedykolwiek doświadczyłeś, robiłeś coś na tym serwisie, to wiesz również doskonale, że Yelp nie publikuje wszystkich recenzji, które uda się zdobyć firmie (że co?).
To prawda – Yelp nie publikuje wszystkich uzyskanych opinii, co dla biznesu z ograniczoną liczbą klientów może być sporym rozczarowaniem. Platforma używa algorytmu, który określa, które opinie się pojawią i w jakiej kolejności. To w dużej mierze zależy od użytkownika – faworyzowani są ci, którzy wystawili wiele recenzji, umieścili dużo zdjęć i mają spore grono znajomych w społeczności Yelp.
Oznacza to, że jeśli jeden z Twoich klientów postanowił wystawić Ci opinię, ale dopiero założył konto, nie wstawił zdjęcia i nie napisał o sobie kilku zdań, to możesz podejrzewać, że Yelp nie opublikuje jego opinii. Smuteczek.
Co więcej, jeśli nosiłbyś się z zamiarem wysłania maili do swoich byłych klientów z prośbą o opinię, doprowadzając do sytuacji, w której kilka osób w ciągu tygodnia lub krócej zechciałoby podzielić się swoimi opiniami o Twoich usługach, mógłbyś być pewny, że nie wszystkie zostałyby opublikowane.
Według Yelp, nie powinno się w ogóle prosić klientów o opinie.
Tak, wiem. Trudno w to uwierzyć – ale taka jest polityka i filozofia firmy.
A to z kolei dla małych firm, które starają się legalnie zbudować swoje SEO i obecność w sieci, byłoby sporym utrudnieniem – rzecz jasna zakładając że się tego Yelpa posłuchamy. Jeśli męczy Was sumienie, wstydzicie się i krępujecie aby poprosić o to klienta osobiście, to istnieje kilka sposobów na zdobycie opinii bez nawiązywania tych dziwnych kontaktów międzyludzkich ;)
- Umieść na swojej stronie przycisk Yelp, który zachęci klientów do pozostawienia opinii
- Pokaż klientom, że jesteś w Yelp – umieść o tym informacje w swojej witrynie
- Dodaj przycisk recenzji Yelp do swojej stopki w e-mail
- Na recepcji, w biurze, whatever – umieść jakieś info że prośbunia o komcie na Yelp’ie.
Jak widać, definicja opinii według Yelp stanowi wyzwanie, ale nie bez powodu. Dla użytkowników, Yelp jest przede wszystkim serwisem składającym się z możliwości dodawania i czytania rozmaitych opinii. Yelp utrzymuje zaś, że użytkownicy chcą wysokiej jakości, bezstronnych recenzji, którym mogą zaufać, i są w stanie wyczuć, gdy te zostały wymuszone lub są pisane na zlecenie.
Czy Yelp da mi zatem kopa w SEO?
Jeśli chcecie zawojować rynek SEO także przez UGC, z którego najbardziej liczycie na opinie, to Yelp będzie raczej topornym, nie ułatwiającym i skomplikowanym sposobem na osiągnięcie celu. Ale jedna rzecz pozostaje bezsprzeczna i jest pewna – Google nadal bierze Yelpowe recenzje pod uwagę w rankingu wyszukiwarki. Yelp rzecz jasna taguje wszystkie recenzje mikroformatami zgodnymi ze Schema.org, więc interpretacja ich przez algo jest bezbłędna. Mało tego, niekiedy opinie z tego serwisu wypływają w SERP jako rich snippety, co wiadomo do czego prowadzi – klik, klik.
Subiektywnie: Yelp jest trudny, upierdliwy i nie rozpatrywałbym go jako jedyne źródło recenzji, ale warto tam być i warto mieć tam trochę opinii o sobie – jeśli rzecz jasna będą pozytywne ;)
2. Opinie w Google – jak to z nimi jest?
Ktoś może wystawić Ci opinię w Google zaraz po wpisaniu nazwy Twojej firmy w wyszukiwarce (po otrzymaniu wyniku rzecz jasna). To szybkie, uniwersalne i zarówno przydatne jak i niebezpieczne. Użytkownik (niekoniecznie klient!) może też przesłać innym link do strony z opiniami o Twojej firmie, który wygeneruje klikając „napisz opinię”. Dużo czasu zajęły przemyślenia na temat wyzwań, które stawia przed userami algorytm Yelp i same opinie w tym serwisie, i wcale nie twierdzę, że Google dla odmiany toleruje fałszywe, lewe i nagięte opinie (bo może ich nie kasuje, ale rozpoznaje kto, co i dlaczego), ale wydaje się, że wobec Google nie ma takich zastrzeżeń, jakie możemy śmiało artykułować wobec tego nieszczęsnego, opisywanego wyżej Yelpa.
W rzeczywistości – co całkowicie nie dziwi ;) – Google twierdzi, iż posiada swój, unikatowy, jeszcze lepszy od Yelp silnik do rozpoznawania lewych opinii i wszelkich oznak klakierstwa czy próby dowalenia komuś recenzjami. Oh, to wspaniale! Przecież to oszczędza małej firmie wielu frustracji, bo przecież jej klienci wkładają mnóstwo wysiłku i czasu w wystawienie recenzji, a niekiedy utrudnia życie kombinatorom. Dużym firmom nie zaszkodzi, bo dużym firmom o długiej tradycji w ogóle w Polsce trudno zaszkodzić. A już tym bardziej opiniami ;)
Przewiduje się (głównie za wielką wodą), że opinie w Google wyprą w końcu recenzje Yelp swej używalności, znaczeniu i dostępności. W sumie jestem w stanie w to uwierzyć – w końcu to “usługa” konkurencyjna do Googlowej i tak, jak stało się to chociażby z wieloma zacnymi serwisami IYP i innymi “słupami ogłoszeniowymi” w sieci, które powoli zawężały swoje grupy fraz w top10, tak i pewnie tu nastąpi monopol. Albo przynajmniej oligopol ;) Wszak niekiedy bardziej liczy się to kto pierwszy – nie kto lepszy, a Googlakowe recenzje zawsze będą wypływały na wierzch, jak jakieś…drewno? Tak, jak np. drewno czy kaczka :)
Co ciekawe, to by było trochę smutne zjawisko na polu platform opinii – wyszukiwanie lokalne Google wszak zostało uruchomione w 2012 roku przy wsparciu niejakiego Janusza Kolibra, podczas gdy Yelp działa sobie od 2004.
Odkąd Google stał się królem obecności online, naturalnie poprawił na przestrzeni lat funkcje dodawania recenzji, a także zintegrował opinie z innych serwisów (np. Groupona, Facebooka czy chociażby Gastronautów) w prezentacjach swoich recenzji. W przypadku restauracji i innych firm ze specyficznych branż, pojawiają się również opinie krytyczne (patrz wspomniany wcześniej Sejm i Senat ;)
Jest- i o tym należy pamiętać – naturalnie jeszcze jeden (a w zasadzie dla niektórych TYLKO ten jeden) argument, dlaczego warto się opiniować i recenzować u Big G. To chyba oczywiste – opinie w Google są bezpośrednio powiązane z wyszukiwarką, a ich obecność lub brak jest domniemanym czynnikiem rankującym, zwłaszcza gdy mówimy o SEO lokalnym.
Google nie ma problemu z tym, że prosisz swoich klientów o opinie. Google nie ma problemu z tym, że sam sobie pozytywnie zaopiniujesz swoją firmę. Ostatnio, w jednym małym eksperymencie zauważyłem także, że Big G nie ma problemu z tym, że sztuczne ludzie (powołane do życia w imię nauki rzecz jasna) z całej Bolandy oceniają jedną baaardzo lokalną firemkę z Warszawy – mimo, iż taka sytuacja w naturalnym habitacie użytkownika netu byłaby raczej nieosiągalna albo przynajmniej trudna logistycznie hehe ;) Nie wiem ile to potrwa, ale na razie jest ok. Także Google wie, rozumie, patrzy z politowaniem i przymyka (chyba?) oko ze swoistym ojcowskim politowaniem na występki młodzieży.
Co więcej, w przypadku tego systemu opinii możesz reagować na negatywne recenzje i przez to łagodzić swój wizerunek lub uzupełniać go, stając w obronie marki w bardzo bezpośredni sposób – odpowiadając na komentarze.
Słowem, narzędź zbudowany frontem do użytkownika, noszący znamiona wolnego internetu pełnego zaufania i kontroli. Splendid!
Czy zatem warto zbierać opinie i recenzje na Google Moja Firma?
Krótko: Tak. Bardzo warto. Nic więcej nie dodam, bo to chyba oczywiste, a jeśli wciąż nie – to odsyłam do tego linka :)
Opinie na Facebooku – czy są dobre dla SEO?
Zanim do tego przejdziemy, to jak mówi pewne porzekadło w języku lengłydż tłumaczone na Nadwiślański: pierwsze rzeczy pierwsze.
Google widzi Faceboonia tak, jak widzi go niezalogowany użytkownik. Czyli jeśli coś jest ukryte dla Ciebie, Facebookowy abnegacie, nie widzi też tego Wyszukajka. To ważne, jeśli mamy mówić o czymś, co ma pomóc tejże Wyszukajce ocenić pozytywnie Twój sajt/domenę, po czym sprawdzić wszelkie rankujące sygnały zewnętrzne (jak np. opinie) i wypchnąć lub podtopić to coś w SERP.
Jak sobie zatem radzi z tym Google?
Według badania Vocus, o którym mowa jest parę akapitów wyżej, 68% konsumentów odwiedza serwisy społecznościowe właśnie w poszukiwaniu recenzji produktów. Czy taki fakt Google mogłoby ignorować? Otóż nie. Google sobie z tym radzi.
Facebook jest bardzo prostą platformą dla osób, które publikują recenzje i chcą, żeby ich opinie były znane w szerokich kręgach. Co więcej, ci, którzy Cię obserwują są bardziej skłonni do wystawiania jakościowych opinii niż anonimowi, przypadkowi przechodnie.
Jak już wspomniano, opinie publikowane na Facebooku są uwzględniane w wyszukiwarce Google, zatem po pierwsze nasuwa się prosta myśl – to nie Google jest taki super NSA-KGB-STASI, że sobie je “wykrada”, tylko niebieski portal pana od “góry cukru” wie doskonale jak ważne są recenzje, jakim magnesem dla trafficu są i jak istotna jest ta część GSC dla zaangażowania, więc zwyczajnie udostępnia je per publico bono. Po drugie, każdy modny internauta wie, że inwestując w Facebooka, pieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu, gdyż Facebook jest doskonałą platformą jeśli chodzi o świadomość marki, eksplorację produktu przed i po zakupie, a także wsparcie tejże marki!
Jak możemy sobie poczytać w mądrej zagranicznej prasie, ludzie wolą umieszczać opinie na Facebooku niźli na G+, bo… częściej go odwiedzają :) Jakie to proste. I kolejny punkt ląduje do drużyny niebieskich.
Z ankiety przeprowadzonej przez cytowany powyżej Review Tracker wynika, że… Facebook bije na głowę zarówno Yelp, jak i Google, jeśli chodzi o preferencje użytkowników co do platformy i jej używalności.
Z resztą cała idea oceniania, recenzji i tworzenia unikatowego contentu tego typu była od początku lansowana przez kapitana niebieskich ;)
Więc podsumowując Faceboonia równie krótko (bo i temat jak w przypadku “kolorowych” oczywisty) – WARTO.
Nie jesteś przekonany? Popatrz jeszcze raz w oczy Markowi, wyobraź sobie jak soczyście do Ciebie przemawia i posłuchaj Cukrowego, bo mądrze gada ;)
Werdykt: zatem które źródło opinii najlepsze dla SEO?
Dobra. Odpowiedź będzie już trochę bardziej skomplikowana. Po lekturze tego nudnawego i dość oczywistego wpisu widzisz sam/a, że wszystkie platformy są wartościowe, i tak – każda z nich ma wpływ na SEO i może dokonać zmian w Twojej obecności w sieci. Na każdej z tych platform występują także przyczajone i skryte dodatkowe czynniki rankujące – social signals, linkowanie, coocitation i inne trudne SEO-pojęcia.
Jak wspomniałem na początku, dla dużych firm zdobycie opinii na wszystkich trzech platformach nie stanowi raczej większego problemu, ale jeśli prowadzisz (lub Twój klient dentysta prowadzi) mały biznes i masz przed sobą kilka trudnych decyzji do podjęcia (bo budżet ograniczony albo doba za krótka), proponuję – uwaga, bluźnię – zacząć od Facebooka. Będzie Ci przede wszystkim łatwiej dotrzeć do zwolenników, rozpocząć dyskusję, a gdy nadejdzie czarna godzina poprosić znajomych i ciocię o wsparcie. Ostatecznie, ich opinie pojawią się przecież także w Google!
Drugi w kolejności powinien iść Googlak z mapami i całym tym Google My Business. Wiadomo – tam wstrzykujesz zajebistość bezpośrednio do algorytmu, a niektórzy uważają że to może kopnąć mocniej niż czeska meta ;)
Yelp może być Twoją ostatnią opcją – pamiętaj o nim, gdy Twój biznes będzie się rozrastał i gdy uznasz że na prawdę wszystko inne już odfajkowane z listy.
Do listy bez wątpienia dojdzie jeszcze więcej zacnych źródeł z opiniami, w których warto być. Nie zapominajmy także o tematycznych/branżowych portalach.
Ja osobiście stawiam na uniwersalizm i zasadę “trochetegotrochetego”. Sprawdza się – u mnie tradycyjnie wszystko na zielono :) hehe
User Generated Content – fajnie, gdy ktoś dorzuca Ci do ognia
Pamiętaj, opinie i recenzje to tylko część tortu zwanego UGC. A tort bardzo smaczny i kaloryczny. Stawiaj na treści tworzone przez użytkownika – ale kontroluj (kontrola podstawą zaufania). Zachęcaj do komentowania (jako i ja zachęcam :), lajkowania, udostępniania i dyskusji wszelakiej. Korzystajmy z dobrodziejstwa wolności, jaką jeszcze póki co daje nam internet. Oby Wasze SEO było białe i miało zielone końcówki!
Jakub
Bardzo fajnie przygotowany wpis :) Oczywiście że opinie są ważne, czasem to one przesądzają czy klient od nas coś kupi lub nie kupi. Im więcej pozytywnych opinii tym lepiej. Warto brać przykład z dużych firm, które proszą po zakończeniu zakupów, o opinię ;)
Mariusz Kołacz
Freestyle :)
Fajnie się czyta :)
Dodałem Twojego bloga do zakładek.